Pati... Pati... Pati... odnalazła nas sama...napisała...zapragnęła sesji...i...jak była okazja...to tak naprawdę plany się pokrzyżowały...i nie dotarła... Ileż było pisania, że to nic strasznego, że pierwszy krok jest zawsze trudny, że nie gryziemy i że nie będzie żałować... Nie dotarła... Przestaliśmy nalegać, bo ludzi zmuszać do niczego nie wolno... może potrzebowała czasu... a może faktycznie ciężko było się zgrać tym bardziej, że nie mieszka w naszym kraju... Po długich tygodniach, a nawet miesiącach milczenia... pojawiła się... krucha, maleńka i drobna istotka. Niezwykle sympatyczna i taka...lekka... Herbatka, pogaduchy i czas zabrać się do pracy. Udało się przełamać pierwsze lody. Efekty długo wyczekiwane chyba wynagrodziły jej wszystko co wiązało się z samą sesją i niepotrzebnym stresem :) i teraz....chyba żałuje, że nie dotarła szybciej :)
Ale nic straconego, bo jak wiadomo lepiej późno niż wcale :) nie bójmy się czegoś co być może odmieni nas i nasze życie. Nie bójmy się spojrzenia ludzi, którzy kochają ludzkie ciało i pokażą Wam jakie jesteście piękne. Pokażą Wam jak wyglądacie w naszych oczach...a tego nie dostrzeże nikt...nawet Wy same...
Oto Patrycja...