Kiedyś człowiek nie wiedział co go czeka
I jaki był los, taki był
Co przynosił w dłoniach, to musiało się w człowieka dłoniach zmieścić. Czy miał na to siłę, czy nie.
A jeśli jednak nie miał, to znikał.
Dziś wszystko jest w przyszłości już naszkicowane. Niekiedy nawet wisi na ścianie tapetą afirmacji. Wszystko jest dążeniem i wszystko w pragnienie zaklęte.
Nic w tym zdaje się nie ma złego, jest tylko jeden, mały, trójczłonowy detal, za który rozmieniony na drobne można kupić więcej i więcej zapewnienia o obfitej przyszłości.
Cichy sabotażysta perfekcjonizmu, ambicji i wytrwałości.
Tu i teraz.
Nieuchwytny jeszcze chwilę temu, nieosiągalny za chwilę.
Teraz zadaję sobie pytanie - czy tu, na tym świecie można jeszcze być tak jak kiedyś - nie oczekującym. Żyjącym tym, co przynosi los. I choć samo to pytanie pyta o jakość przyszłości z wykorzystaniem przeszłości, to właśnie DZIŚ potrzeba mi to wiedzieć najbardziej.
Bez premedytacji. Bez oczekiwań. Bez nie umiejącej się skończyć żałoby za „tobyły czasami”.
Wdycham początek, wydycham koniec. Wdycham początek, wydycham koniec.
Wszystko sobie wybaczam, niczego sobie nie obiecuję.
Jestem Miłością. Jestem Wdzięcznością.
Jestem.
🤍
Jestem tu z Tobą. Trzymam Twoją dłoń i nigdy jej nie puszczę. Nigdy jej nie puszczę :)
Masz mnie na zawsze, na wszystkie z żyć, które przyjdzie Ci doświadczyć. Nigdy nie będziesz sama. Nigdy nie jesteś sama. Nigdy nie byłaś sama.
To najpiękniejsze i najbardziej budujące uczucie ze wszystkich mi znanych. Pewność. Spokój. Miłość.
Bez reszty. Bez warunków. Bez wątpliwości.
Dziękuję, jestem za to wdzięczna najbardziej na świecie.
Nigdy nie puszczę Twojej dłoni. Nigdy.
Dziękuję.
Zostawiłeś mi uważność na przewodnictwo. Na to, że cały czas jestem w dobrych rękach. Mam w sobie wdzięczność za Twoją Obecność. Czuję Miłość Twojej Duszy.
Śnisz mi się ciągle. Ciągle w poczuciu oczekiwania, uciekania przed prawdą, w napięciu, ukryciu, dyskomforcie. Jakby w niemocy zrozumienia. W niemocy akceptacji. Może to się ciągle tli w naszym eterze. Może to mój palący się most. To nieistotne.
Jestem Ci wdzięczna za wszystko, czym byłeś, jesteś. Jestem wdzięczna temu, co nas sobie dało, bo jest to niewątpliwie dar, który jest darem wielkości życia. Nowego, świadomego, czułego życia.
Kiedy niejednokrotnie w życiu zastanawiałam się (o ironio, jeszcze całkiem niedawno w odwrotnej konfiguracji) co to znaczy tęsknić. Czy da się realnie tęsknić za człowiekiem, czy tęskni się tylko za tym jak się czujemy w obecności tego człowieka. Wydaję mi się, że pomimo całej inteligencji naszego ciała, umysłu, zmysłów, świadomości… a raczej poprzez nie - tęsknimy za sobą Obok kogoś. Za sobą takimi, jakimi jesteśmy, jakimi się czujemy Obok kogoś.
Nie tęsknie więc za Tobą. A za sobą przy Tobie. Chociaż tylko odrobinę, bo bywałam też przy Tobie taka… taka… taka właśnie, że trudno to określić. Niespokojna? Przytłoczona, zdenerwowana.
Mimo, że wpuściłam Cię do mojej rzeczywistości przez uroki Twojego ciała, Twojego fizycznego, ludzkiego bycia. Tego jak mówisz, jak pięknie jesteś, to spotkania z Twoją Duszą były tym, co trzymało mnie przy Tobie najmocniej.
Duszo. Lustro. Człowieku.
Jestem tu i mam w swoim Sercu Miłość i Współczucie do Ciebie i wszystkiego, co przeżywa się przez Ciebie.
Bądź tak pięknie jak jesteś.
Dziękuję.
🪞
edit:
Cześć. Wiem, że minęła już dobra dekada, że mamy się w znajomych i zapraszam Cię ze swoją dziewczyną na moje koncerty, bo na instagramie wygląda na bardzo miłą… ale jakoś ostatnio, w maju, powraca do mnie nie tyle obraz, co uczucie z pewnego miejsca, z pewnego zdarzenia. I nie widzę związku… ale jako, że życiowo też nie widzę u siebie na horyzoncie żadnego związku, to postanowiłam wrócić do tego miejsca i zobaczyć co to wspomnienie chce mi powiedzieć.
Jest noc, po bardzo ciepłym dniu. Jest czas około maturalny, czyli idealny by wynająć ekipą domek nas jeziorem. I ja w tym domku, na pięterku, w maleńkiej, drewnianej sypialni pod dachem… czekam. * Czekam na Ciebie, tak jak zawsze czekałam, kiedy szedłeś na imprezę. Wiedziałam, że to Twój styl, ze zabalujesz i wrócisz i zaśniesz obok. Obok kogoś. Gdzieś. Czasem obok mnie. Liczyłam na to tym razem, większość ekipy już spała. Ty nie. Ty, jak się okazało zapinałeś ramiączko od stanika dziewczynie z domku obok, bo akurat wyszła spod prysznica i akurat jej się odpięło. Zobaczyłam to, bo poszłam udowodnić sobie, że przecież wszystko jest w porządku. Przecież to Twój styl. Tak jak ta dziewczyna, której rzekomo nie całowałeś na pomoście kolejnej nocy. To Twój styl. A ja myślałam o tym, jak ktoś taki jak Ty może zwracać na mnie uwagę. Teraz wiem, że wystarczyłby ktokolwiek, kto zwróciłby na mnie uwagę. I teraz wiem też, że może i dobrą dekadę temu potrafiłam zauważyć, że nie chodzi o mnie… że to TWÓJ styl, a ja nie mam z nim nic wspólnego. Mimo, że udało się w końcu od siebie uwolnić i nic oprócz uprzejmości już nas nie łączyło, po kilku latach potrafiłam przypadkiem w nocy znaleźć się u Ciebie, zagubiona, a Ty - typowy dla swojego stylu zasnąłeś na mnie, próbując mnie całować. Wyszłam wtedy złamana na pół i w środku nocy, aż po świt wracałam pieszo przez całe miasto, przez wąwozy i ciemne zaułki, byleby tylko iść przed siebie i nie pamiętać, że znów mnie do siebie zwabiłeś. Że znów byłam tam tylko w jednym celu. Na szczęście mądrzejsza.
Dlaczego ten obraz do mnie wraca? Przecież nie chodzi o mnie, nie mam z tym nic wspólnego. Owszem. Ta myśl uratowała mi wtedy życie. Pamiętam jak zatrzymałam wielodniowy płacz, tylko dzięki tej myśli… “hej, to jego problem. to nie ze mną jest coś nie tak”. I to była prawda. Ale mimo, że mamy się w znajomych, a ja zapraszam Cię z Twoją dziewczyną na moje koncerty, to nigdy nie usłyszałam słowa “przepraszam”. Nigdy nie usłyszałam, że Ci przykro, że tyle się przez Ciebie wycierpiałam. Że podziwiasz mnie, że nie odeszłam z wielkim hukiem, bo na taki zasłużyłeś po wszystkich kłamstwach, których nawet spróbuję nigdy wyliczyć. Rzuciłam wtedy to magiczne zaklęcie “tu nie chodzi o mnie”… i dzięki temu mogłam zapomnieć i iść dalej. Tylko dziś… nie widzę związku, bo.. bo nie wiem czemu, ale widzę przed oczami tylko te zasraną majówkową chatkę nad jeziorem i czuję swój ból z wtedy. I nie widzę związku, a jednak zarówno tam i wtedy, jak i tu i teraz CHODZI O MNIE! I zawsze będzie chodziło o mnie wszędzie tam, gdzie w grę wchodzę ja i moje emocje.
Jestem ważna, zawsze byłam i zawsze będę.
Moje emocje są ważne, zawsze były i zawsze będą.
Czyjś sposób bycia nie może i nigdy nie powinen usprawiedliwiać uprawiania czyjejś krzywdy.
Kłamstwo prosto w oczy to największa krzywda na drugim człowieku.
Nie chcę już nigdy czekać na to, aż moje uczucia będą ważne. Nie chcę już nigdy czekać na prawdę.
Nie chcę już nigdy udawać, że “nic się nie stało”, a najlepiej nie chcę, żeby działo mi się coś na co nie zasługuję.
Nie chcę Cię widzieć na moich koncertach, dopóki nie zobaczę, że naprawdę żałujesz. Bo póki co zapraszałam Cię chyba tylko dlatego, żebyś zobaczył kim się stałam, pomimo tego, co przez Ciebie przeszłam. Jestem ważna bez tego.
Jest maj, chciałabym umieć pokochać kogoś, dla kogo będę ważna. Tak naprawdę ważna.
naprawdę nie widzisz związku?
How many levels of you I need to lose?
On how many levels I need to lose you?
I don’t think I miss you, I miss the way you carried my whining.
18-20.04.24
Ciągle Cię jeszcze żegnam. Ciągle Cię jeszcze odpuszczam. Ciągle do mnie wracasz z poczuciem pochopności. Ciągle mi się jeszcze wydaje, że umiem sobie wyobrazić, że wszystko się układa. Ciągle jeszcze myślę, że może jakoś mnie zrozumiesz. A ja w braku oczekiwań będę Cię umiała pokochać od nowa, tak najmocniej.
I to wisi mglistą zawiesiną w powietrzu.
A życie toczy się dalej. Życie tętni chęcią, życie tętni prawdą, życie objawia się w lustrze. Życie jest.
Ja chcę żyć. Wybieram życie. Wybieram czucie.
Wybieram siebie.
Oh.
„Jak przeżyję ten tydzień, to już nic mnie nie zabije.”
Przeżyję go najlepiej jak umiem, w Miłości.
Jestem tym wszystkim, to wszystko jest dla mnie. Jestem wdzięczna, że mogę doświadczać Miłości i czułości od takich ludzi.
Bardzo chcę sobie tym wszystkim być. Dokładnie w takich kolorach, jakie to ze sobą niesie. ✨
Idę. Ze wszystkim co idzie obok mnie… ❤️
Osz kurczę.
Jakiś potworny mix. Dużo wszystkiego. To piękne. Dużo piękna, dużo mądrości i Światła. Ale też dużo mgły, której jeszcze nie pojmuję.
Czuję świat, jakby się podzielił na pół i nałożył równolegle na siebie.
W jednym z nich czuję, że stać by mnie było na tę Miłość, co z niej zrezygnowałam. Że tęsknię do niej, do wycieczek, do jej zaradności. Do prozy życia i do tego, że mogę mówić wszystko, co chcę. Że jestem noszona na rękach i tylko to, co ja myślę i czuję się liczy.
Zaraz, zaraz… 🤔.
„Chcę być kochana, ale nigdy nie chcę pozwolić na to, żeby ktoś pokochał mnie bardziej niż samego siebie”.
No właśnie. Stąd ta walka. Ten mix.
Bo w drugim świecie jest właśnie to. Jest Miłość do samego siebie. I Jest drugi człowiek, który się liczy. Który stawia granice i który odpowiada na moje słowa, często niewygodą, często istotnym bełkotem, ale zawsze lustrzanym. Zawsze z ręką wyciągniętą do powrotu do domu. Zawsze przy sobie. Przy tym zawsze uważny, na moje „stop”.
Oni są walką mojego Ego z moją Duszą.
Cała reszta jest moja. Jest o mnie i nie dotyczy nikogo innego.
To bardzo trudne. Bo kocham ich Obu.
Za to kim dla mnie są. Za to ile dostałam i dostaję. Za to, że mogę widzieć więcej, że mogę być Prawdziwa, nawet jeśli to boli. Nawet jeśli się boję. Nawet jeśli zaczynam wszystko wciąż od nowa. Nawet jeśli nie spełniam niczyich oczekiwań, których nikt wobec mnie nie ma. Oh.
Jestem i będę Szczęśliwa.
Chociaż czuję się chwilowo bardzo samotna i niezaopiekowana. Tzn nie Ja. Nikolka.
Tulę Cię do Serca, Smerfetko. Najbardziej jak umiem ❤️