There Is No Hope

Nimfomanka stanowi studium przypadku, jest relacją z dosyć koślawej formy psychoanalizy, w domowym wydaniu. Seligman – nazwijmy go psychoterapeutą, zabiera pobitą Joe z ulicy, czyli „pacjentkę” do swojego domu, gdzie w obskurnym pokoju toczą między sobą terapeutyczną rozmowę. Mamy tutaj dwa porządki. Pierwszy, reprezentowany przez Joe – kobiecy, naturalny, cielesny, emocjonalny, seksualny i fizjologiczny. Drugi, reprezentowany przez Seligmana – kulturowy, społeczny, zdroworozsądkowy, męski, chłodny, aseksualny, intelektualny. Ten człowiek jawi się jako ostatni sprawiedliwy, przez cały film wydaje się być zbyt kryształowy, żeby to mogło być prawdziwe. Dopiero scena finałowa wyjawi kim naprawdę jest, choć i co do tego nie można mieć pewności.

Joe opowiada historię swojego życia, podzieloną na tematyczne rozdziały. Seligman próbuje tłumaczyć jej zachowania, odnosząc się do świata idei, świata wytworów kulturowych, do nauki, muzyki, literatury, czy religii. Wiele z jej doświadczeń sprowadza do profanacji. Przypisuje jej bluźniercze i satanistyczne konotacje. To znamienne, bo Seligman jako głos społeczeństwa, traktuje wszystko to, co wykracza poza normy jako obrazę. Z drugiej strony dziwi, bo jest człowiekiem niewierzącym i nie uznaje grzechu, woli rozpatrywać czyny poza dobrem i złem pojmowanym w ujęciu chrześcijańskiej moralności. Dodatkowo jak sam o sobie mówi, jest aseksualny, niewinny i dziewiczy, czyli jakoby wolny od typowo męskiego światopoglądu. Nie ocenia tytułowej nimfomanki, stara się wyjaśnić jej doświadczenia w kategoriach przejawów kultury, występuje w roli chłodnego, niezaangażowanego interpretatora kultury. Joe czasem mu zarzuca, że albo nie słucha jej dobrze, albo nie rozumie, bądź nie traktuje poważnie.

Niektóre z interpretacji Seligmana są naprawdę trafne, szczególnie analogia pomiędzy owadem – nymph a nimfomanką. Nymph to ostatnia faza larwalna, zanim przeistoczy się w dorosłą, ostateczną formę imago. Nimfomanka przestaje być terminem wartościującym. Określa osobę ciągle poszukującą nowych doznań, która nie zna swojej seksualności, lecz wiecznie ją eksploruje i przesuwa granice. Dodatkowo, młodą dziewczynę, nieświadomą jeszcze własnej seksualności, która uwodzi starszych mężczyzn nazywa się nimfetką. Joe opowiada o początkach swojej „przypadłości”, że już w wieku 2 lat odkryła vaginę a pierwszy orgazm przeżyła mając 12 lat, co zostało przyrównane do ekstazy, w pierwotnym znaczeniu, czyli do wniebowzięcia. Jej priorytetem była utrata dziewictwa, co zdarzyło się dość wcześnie i w sposób bardzo prymitywny, wręcz brutalny. Od tego momentu zaczyna się nimfomańskie życie Joe. Nieszczęśliwe, niespełnione, samotne, puste i zimne. Paradoksalnie to nie to życie doprowadziło ją do tragedii, lecz miłość. Uczucie, którego tak bardzo się bała, odsuwając je od siebie. Tak naprawdę kochała tylko jednego mężczyznę i to właśnie on doprowadził ją do zguby. Świat jej seksualności i jego eksplorowanie było dla niej bezpieczną ostoją, pomimo tego, że raniła innych wokół siebie. Na pierwszym miejscu były tylko jej potrzeby i ich zaspokajanie. Otoczenie, społeczeństwo próbowało jej wmówić chorobę, uzależnienie od seksu. Ona sama woli mówić o sobie nimfomanka, bez wartościowania. Joe sama nie wie czy to społeczeństwo odrzuciło ją, czy to ona je odrzuciła. Jedno jest pewne. Społeczeństwo jest pełne hipokryzji, bardziej ceni sobie tych, którzy mówią złe rzeczy w sposób zawoalowany, od tych którzy szczerze wyrażają „złe” kwestie.

Najlepszy i najbardziej treściwy rozdział Nimfomanki, to ten w którym Joe opowiada o swoich doświadczeniach w świecie BDSM. Przygoda z SM wydaje się być dla niej ostatnią deską ratunku, w ten sposób chce zrehabilitować swoją seksualność, przywrócić ją, bo doszło do sytuacji, w której przestała czuć cokolwiek. Ma to wymiar symboliczny. Stanowi pewien element wymierzania sobie kary. Dodatkowo ostateczna scena w pokoju tortur tajemniczego K. została porównana do biczowania Chrystusa. Zgodnie z dawnym rzymskim zwyczajem Joe miała otrzymać 40 razów pejczem. Seligman poprawia ją i mówi, że Rzymianie wymierzali baty w trzech seriach i dlatego Chrystus przyjął 39 razów. Widać tutaj wyraźnie, że Nimfomanka stanowi kontynuację Antychrysta. Kobieta wg von Triera jest traktowana przez społeczeństwo z jednej strony niczym antychryst, zło konieczne, a z drugiej jak Chrystus niemalże. Wielka cierpiętnica, która bierze na siebie wszelkie grzechy tego świata, albo inaczej, grzechy ludzkości są zrzucane na jej barki, nosi ona ich brzemię. W postaci Joe zawiera się mit kobiety – świętej dziwki. Kobieta daje życie jako Matka Natura i je odbiera jako Kostucha. W kulturze fallogocentrycznej jest utożsamiana z nieujarzmioną naturą i sferą demoniczną. Historia Joe to dramat kobiet, ukazany w powiększającym szkle. Podczas gdy po Antychryście można było mieć ku temu wątpliwości, tak Nimfomanka nie pozostawia złudzeń – von Trier jest feministą. Wyraża to poprzez podsumowujące opowieść Joe słowa Seligmana, że gdyby mężczyzna żył życiem nimfomanki tak naprawdę nic wielkiego by się nie stało, byłoby to akceptowane przez społeczeństwo.

Niestety, jak to u von Triera bywa, Nimfomanka nie kończy się optymistycznie. W rezultacie otrzymujemy sygnał, że nikt nie jest wolny od stereotypowego myślenia, że nigdy z całą pewnością nie możemy stwierdzić kim i jacy jesteśmy i że społeczeństwo, kultura i normy są mocno wdrukowane w naszą psychikę. Wolność jest iluzją, ale lepiej jest przeżyć życie świadomie, szukając, doświadczając, dokonując wyborów, niż żyć podręcznikowo, pod dyktando, tak jak inni i wbrew sobie. Lepiej być samotnym, powykrzywianym drzewem na skraju wzgórza niż idealnym, pięknym drzewem pośród innych podobnych do siebie.

Jeśli ktoś szuka erotyki, pornografii, czy podniecenia w Nimfomance, z pewnością tego nie znajdzie. Oczywiście, film jest kontrowersyjny, zawiera mocne sceny, które mogą się wydać obrzydliwe, ale to one budują ten obraz, który stanowi opus magnum von Triera, zwieńczenie całej jego twórczości, która oscylowała wokół kobiet, ich trudnych wyborów i miejsca w społeczeństwie. Ta historia ma gorzki smak, dlatego niektórym trudno ją przełknąć i ci, którzy powinni ją poznać, z pewnością jej nie obejrzą. A szkoda, bo jest to rzecz godna uwagi, nie pozostawia obojętnym, zmusza do myślenia. Nie daje gotowych odpowiedzi, raczej zadaje pytania i pozostawia je otwarte.

nymphomaniac-vol-2-dvd-cover-97

Red Room

Wyjątkowa i artystyczna sesja dla Antidote Magazine utrzymana w szkarłatnej tonacji, zrealizowana przez Cuneyta Akeroglu z udziałem znanych modelek ukazuje stosunek do ciała i kobiecości we współczesnej kulturze.

Część zdjęć stanowi dowód na to, że ciało jest czymś naturalnym, ale powiązanie z naturą, przyrodą i kosmosem może przybierać wiele form. Z jednej strony ciało jako skóra to tylko powłoka okrywająca mięśnie, kości i narządy wewnętrzne, czyli obiekt stricte fizjologiczny i biologiczny. Z drugiej strony ciało jest czymś tak naturalnym jak otaczająca nas rzeczywistość – chmury, zwierzęta, kwiaty oraz żywioły. Kobieta stanowi uosobienie Matki Ziemi, jest połączona z siłami natury, żywiołami, zna i rozumie prawa rządzące światem naturalnym, bardziej odczuwa, jest sensualna i kieruje się intuicją. Stanowi również integralną i magiczną część wszechświata.

the-libertine-the-red-room-lara-stone-daphne-groeneveld-mariacarla-boscono-natasha-poly-and-others-by-cuneyt-akeroglu-for-antidote-magazine-the-romance-issue-spring-2014-1

the-libertine-the-red-room-lara-stone-daphne-groeneveld-mariacarla-boscono-natasha-poly-and-others-by-cuneyt-akeroglu-for-antidote-magazine-the-romance-issue-spring-2014-2

red room3

red room2

the-libertine-the-red-room-lara-stone-daphne-groeneveld-mariacarla-boscono-natasha-poly-and-others-by-cuneyt-akeroglu-for-antidote-magazine-the-romance-issue-spring-2014-93

Kolejna partia zdjęć odnosi się do kobiecej seksualności i cielesności. Ciało w kulturze objęte jest systemem nakazów i zakazów. Stanowi powierzchnię społecznych inskrypcji, nadaje się mu znaczenia. Szczególnie w restrykcyjnej, normatywnej i pruderyjnej kulturze współczesnej straciło ono swoją istotę. Nagość przestała być czymś naturalnym, trzeba się zakrywać, wstydzić i cenzurować. Nawet sutki stały się czymś negatywnym. Na poniższych zdjęciach widzimy delikatne, naturalne ciało skontrastowane z ostrymi narzędziami, które wyrządzają krzywdę, sprawiają ból, okaleczają i krępują. Symbolizuje to opresyjną i normatywną kulturę, w której ciało (głównie kobiece) stało się więzieniem i straciło swój pierwotny sens.

Ostatnia część zdjęć próbuje oddać ciału to, co cielesne. Ukazuje je w czystej i pięknej postaci, jako dzieło sztuki samo w sobie, a także potęgę kobiecej seksualności. Nagie ciało jest uwidocznione w pełnej krasie, w swej czystej formie, w sposób malarski, ale też erotyczny i zmysłowy zarazem, bez taniej pornografii. Kobiety są tutaj wolne i swobodne, ale też tajemnicze. Ciało stanowi swoistą konstrukcję, część artystycznej wizji i element dzieła sztuki. Jest piękne w swojej naturalnej postaci i dokładnie tak powinno być traktowane i pojmowane.

red room

the-libertine-the-red-room-lara-stone-daphne-groeneveld-mariacarla-boscono-natasha-poly-and-others-by-cuneyt-akeroglu-for-antidote-magazine-the-romance-issue-spring-2014-92

the-libertine-the-red-room-lara-stone-daphne-groeneveld-mariacarla-boscono-natasha-poly-and-others-by-cuneyt-akeroglu-for-antidote-magazine-the-romance-issue-spring-2014-8

247570-800w

Podsumowując można się zastanowić nad znaczeniem tytułu sesji Red Room. Można mieć różne skojarzenia. Mi np. przypomina teledysk Depeche Mode In Your Room, gdzie również dominuje czerwień. A także pokój zabaw z 50 twarzy Greya. I ostatecznie miejsce mniej lub bardziej symboliczne, mroczne i tajemnicze, przepełnione ludzkimi namiętnościami i pożądaniem, gdzie trudno ukryć swoje prawdziwe ja czy uciec od swoich pragnień. Czerwony pokój rodem z Miasteczka Twin Peaks Davida Lyncha.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

bELLE Angelina

Tej kobiety nie mogło tutaj zabraknąć. Lepsza połówka duetu Brangelina. Jedna z piękniejszych osób kiedykolwiek żyjących.

Kiedy patrzę na zdjęcia z tej sesji przypomina mi się wczesna sesja Angeliny dla Elle, gdzie w prowokacyjnej pozie odsłania brzuch z wytatuowanym krzyżem i tekstem „quod me nutrit me destruit” (co mnie karmi, zabija mnie). Trudno teraz dostrzec tamtą wyzywającą postać. Wtedy Angelina była jeszcze bardzo młodą aktorką, kontrowersyjną i szokującą. Pokryta tatuażami kolekcjonerka białej broni. Na przestrzeni lat bardzo się zmieniła, wysubtelniała, wyciszyła się. Mimo wszystko skandale towarzyszą jej cały czas, niedawno ten związany z prewencyjną mastektomią. Jedno jest pewne, Angelina zwraca uwagę świata na poważne problemy. Jako ambasadorka ONZ angażuje się w akcje ratowania krajów Trzeciego Świata. Sama adoptowała dzieci z tamtych rejonów, dając wyraźny sygnał, że jej działania to nie tylko PR.  Zajmuje się również problemami mieszkańców terenów Jugosławii, czego dowodem jest wyreżyserowany przez nią film traktujący o tej tematyce.

Mówi się, że piękno wypływa z wnętrza. Angelina jest tego świetnym przykładem. Połączenie piękna, wrażliwości i inteligencji. Po prostu bELLE.

angelina-jolie-dla-elle-us-czerwiec-2014-fot-hedi-slimane (1)

angelina-jolie-by-hedi-slimane-for-elle-us-june-20141

 

angelina-jolie-dla-elle-us-czerwiec-2014-fot-hedi-slimane (2)

angelina-jolie-dla-elle-us-czerwiec-2014-fot-hedi-slimane

angelina-jolie-dla-elle-us-czerwiec-2014-fot-hedi-slimane (4)

angelina-jolie-dla-elle-us-czerwiec-2014-fot-hedi-slimane (7)

angelina-jolie-dla-elle-us-czerwiec-2014-fot-hedi-slimane (6)

angelina-jolie-dla-elle-us-czerwiec-2014-fot-hedi-slimane (5)

angelina-jolie-dla-elle-us-czerwiec-2014-fot-hedi-slimane (3)

angelina-jolie-dla-elle-us-czerwiec-2014-fot-hedi-slimane (8)

 

Elle US, June, fot. Hedi Slimane

Counselor

W internecie aż roi się od negatywnych recenzji i komentarzy na temat ostatniego dzieła Ridleya Scotta – Counselor. Dla mnie był jednym z najbardziej oczekiwanych filmów tamtego roku. Trailer zapowiadał się bardzo dobrze, doborowa obsada (Brad Pitt, Michael Fassbender, oscarowa para Penelope Cruz i Havier Bardem oraz Camero Diaz) zwiastowała rzecz godną uwagi. Szczerze, bałam się podejść do tego filmu, ale po raz kolejny przekonałam się, że sugerowanie się opiniami z różnych portali filmowych nie jest najlepszym pomysłem. Zauważyłam, że przeważnie negatywnie oceniane są filmy, które w odbiorze wymagają większego wysiłku ze strony szarych komórek.

Nie zawiodłam się. Można powiedzieć, że obraz i nakreślone w nim postacie są pretensjonalne. Traktuję to jaką pewną konwencję, w końcu przesada może być również metodą twórczą. Groteskowe i komiczne sceny przeplatają się z brutalnymi i dramatycznymi. Niektóre ukazane wprost, bez taryfy ulgowej, niektóre tylko w zawieszeniu, w niedopowiedzeniu. Czasem teatralne kreacje pociągnięte grubą krechą, np. kolorowy ptak Reiner (Havier Bardem).

Wszystko tutaj wygląda jak wyciągnięte z katalogu i magazynu lifestylowego. Ubrania od największych designerów pokroju Roberto Cavalli czy Versace, typowy amerykański przepych i blichtr. Luksus i bogactwo ścieka z ekranu. Chęć posiadania więcej i więcej, chciwość i zachłanność bohaterów doprowadza ich na krawędź przepaści. Stoją na rozstaju dróg bez powrotu i bez wyboru. Problem stanowi co pociągną za sobą z chwilą upadku.

Pojawia się tutaj motyw kreacjonistyczny. Sprzedawca diamentów przywołuje żydowską historię wielkiego demiurga. To analogia do życia w ogóle. Kreując rzeczywistość, w której żyjemy, stajemy się jej częścią. Świat jest urządzony według naszych zasad. W świecie rządzonym przez pieniądze nie ma miejsca na sentymenty, nie ma takich rzeczy, których nikt nie zdołałby zrobić. To brutalny świat, pełen nieuniknionego i wszechogarniającego zła. „Jeśli myślisz, że przyjaciel to ktoś, kto jest w stanie zginąć dla ciebie, to znaczy, że nie masz przyjaciół.” „Prawda nie ma temperatury.” Jedynym wyborem jest być łowcą i nie dać się upolować. Każdy zajmuje jakąś pozycję w ciągu przyczynowo-skutkowym, ogniwo w łańcuchu reakcji jak w dominie. Jeden ruch pociąga za sobą serię kolejnych.

Muzyka stanowi największy atut tego filmu, zaraz obok przepięknych ujęć polskiego specjalisty od zdjęć Dariusza Wolskiego i oczywiście świetnej gry aktorskiej – szczególnie przekonujący i przejmujący Fassbender oraz Cameron Diaz w życiowej chyba roli bezwzględnej Malkiny. Daniel Pemberton skomponował niepokojące, świdrujące i momentami nieznośne dźwięki, które kontrastują a zarazem dopełniają duszny i przytłaczający klimat filmu.

Za minus tej produkcji uznaje się przydługie, męczące i przeintelektualizowane dialogi bohaterów. Po filmach Tarantino i Scorsese, gdzie dialogi u pierwszego a akcja u drugiego są rozciągnięte do irracjonalnych rozmiarów, ten film plasuje się w kategorii „w normie”. Wydaje mi się, że wyrobiony kinoman powinien być przyzwyczajony i przygotowany na wszystko. Swoje zdanie zbudowałam na podstawie wersji rozszerzonej, nie kinowej – okrojonej. Generalnie nie taki diabeł straszny jak go malują, tym bardziej, że był kiedyś aniołem. Jeśli jedynym wyborem jest grzech, polecam zgrzeszyć z Adwokatem.

counselor-dvd-cover-47

Cat Lady

Pozostajemy dalej w kocich klimatach. Modelka Juju Ivanyuk wcieliła się w postać zmysłowej kobiety-kot. Wizerunek ten przypomina sylwetkę demonicznej Malkiny w filmie The Counselor. Cameron Diaz jako Malkina hoduje dzikie koty, sama wygląda i porusza się jak kot – makijaż w formie kocich kresek na oczach, tatuaż centki na plecach, asymetryczna blond-czarna fryzura i ubrania podkreślające figurę. Malkinie brakuje tylko panterkowego bodystocking, które wprost zniszczyło mi system. Reszta się zgadza, głębokie czernie, skóry, przezroczystości, masywna biżuteria, futra, ostre pazurki i spojrzenie spod łebka. I papieros jako nieodłączny atrybut kobiety fatalnej. Uwodzicielskie, zwodnicze i niebezpieczne piękno, które nie jest tym, czym wydaje się być. Tak jak koty, które skrywają wiele emocji i wolą je odczuwać we własnym towarzystwie niż nimi epatować, dlatego są tak intrygujące i pełne tajemnic. Co widać w tym edytorialu. Trafne zestawienie zdjęć kota i modelki. Świetnie uchwycone, wydobyte i podkreślone podobieństwo kobiecej i kociej natury.

juju-cat3

juju-cat6

juju-cat14

juju-cat13

juju-cat7

juju-cat11

juju-cat4

juju-cat10

juju-cat9

juju-cat12

juju-cat2

Poniżej kilka zdjęć Malkiny dla porównania i mała zachęta do obejrzenia filmu.

Gabi the Cat

Kocham koty, futra, czerń, skóry, ciężką biżuterię, gotycki look i generalnie różne „dziwne” rzeczy, dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok tych zdjęć, i modelki Gabrielle. Wystarczy tylko spojrzeć na jej oczy, na wpół kocie, na wpół wampirze. Cudowny wybryk natury!

lily-lilac-beauty4

lily-lilac-beauty3

lily-lilac-beauty7

lily-lilac-beauty8

lily-lilac-beauty6

700x990xlily-lilac-beauty1.jpg.pagespeed.ic.JvFyhXSFCN

800x1200xfeline-fashion5.jpg.pagespeed.ic.90lDC4-tn6

800x533xfeline-fashion2.jpg.pagespeed.ic.6sqD6zLmBy

800x533xfeline-fashion4.jpg.pagespeed.ic.XyT9sYvhfr

800x1200xfeline-fashion3.jpg.pagespeed.ic.OPurVop8T_

Juicy

Tym razem komercyjny edytorial popularnej marki odzieżowej New Yorker. Okazuje się, że można, że nie tylko prestiżowe i ekskluzywne marki stać na ciekawe i oryginalne sesje.

Ta bieliźniana sesja uwiodła mnie głównie kolorystyką, osobiście uwielbiam takie żywe barwy, lubię kiedy zdjęcia krzyczą zdecydowanymi kolorami, w skrócie są eye candy. Przemawia do mnie również koncept sesji, leitmotiv jakim są kwiaty i owoce – w tym konkretnym przypadku kreatywnie wykorzystane, dzięki czemu zdjęcia są soczyste, świeże, radosne, żywe, fantazyjne, energetyczne i zabawne. W rezultacie ciało traci produktowy charakter, przestaje być przedmiotem na sprzedaż, nie stanowi jedynie tła, tylko współgra ze światem natury. Jest lekkie i apetyczne, tak jak je Matka Natura stworzyła.

Smacznego!

995295_10152119994375782_1776774011_n

1512373_10152119994500782_1078655570_n

1555579_10152119994470782_2087659439_n

1544440_10152119994630782_1816442832_n

149339_10152119994520782_445224406_n

1009912_10152119994655782_770234464_n

526875_10152119995065782_321896190_n

1513247_10152119995035782_402128935_n

58883_10152119994850782_1747567094_n

1601426_10152120081875782_841312927_n

1538932_10152120081795782_813548724_n

1526443_10152120081845782_658412793_n

1528760_10152119994885782_82200615_n

1538854_10152119994925782_592079887_n

The Best of 2013

Oto zestawienie najpopularniejszych wpisów z zeszłego roku, które cieszyły się największym zainteresowaniem, były najchętniej czytane i udostępniane:

1. Lustro

2. Fetish

3. Sex sex sex and don’t forget the violence

4. Censored

5. Knight Knife

6. 50 odcieni szarości

7. Porno Chic

8. Free LoveSummer Wine

10. FelineOd tyłu

Fur, Chains & Panther

Nowy wpis na Nowy Rok. Założyłam bloga rok temu. Sporo się w moim życiu zmieniło przez ten rok. Wyprowadzka za wielką wodę, różne problemy niezależne ode mnie spowodowały, że nie mogłam poświęcić temu miejscu i fotografii w ogóle zbyt wiele czasu, nad czym ubolewam i postaram się to zmienić, tym bardziej, że moja strona na fb jest sukcesywnie blokowana, więc pozostaje mi tylko blog.

Ten wpis jest dla moich, nie powiem fanów czy miłośników, bo to zbyt duże słowa. Nie jestem gwiazdą, nie jestem popularna, ale mam pewne grono oddanych ludzi, którzy mi sprzyjają, dobrze życzą i doceniają to, co robię. A robię to, co lubię i lubię to, co robię, a to chyba potrafi wkurzyć. Bywa, że miarą sukcesu, czy naszych zdolności jest liczba haterów. Tych nigdy nie brakowało. Jakby to powiedziała Mała Mi: „bardzo mi przykro, że nie mogą mi dorównać”.

I właśnie a propos, zdjęcia z sesji zostały wykonane przez amatora (tylko dotknięte przeze mnie w PSie). Kim jest amator w takim razie? Osoba, która nie ukończyła szkoły, nie jest profesjonalistą, nie zajmuje się zawodowo fotografią? Znam tak wielu pseudofotografów, fotopstryków w stylu jestĘ fotografĘ, bo mam aparat, a już tym bardziej analog czyni ze mnie artystĘ. Myślę, że albo się z tym rodzimy, albo nie. Oczywiście, pewnych rzeczy można się nauczyć, ale wtedy jest się tylko rzemieślnikiem. Trzeba mieć to COŚ, tzw. oko i  sądzę, że te zdjęcia są tego najlepszym przykładem, a może to uczucie…

Have Fun and a Happy New Year!

P.S. Tattoo in progress.

kajdankim

kajdanki2m

kajdanki3m

kajdanki7m

kajdanki8m

kajdanki4m

kajdanki5am

kajdanki6m

kajdanki9m

kajdanki10m

portretm

portret4mfot. Radoslaw Moson

model: Martha no. 23

 

Stalker

Sesja i filmik modowy dla S Magazine potwierdzają trendy tego sezonu – futra i skóry. I ponadczasowe nagie ciało. Przy okazji opowiadają ciekawą historię.

Stalker czyli prześladowca, podglądacz, taki tytuł nosi edytorial. Rzecz dzieje się w hotelu, na korytarzu i w pokoju hotelowym. W krótkim filmie słychać rozmowę między ojcem i córką. Ojciec pyta: Gdzie idziesz? Kiedy wrócisz? Córka odpowiada: Potrzebuję nowych wspomnień… Pod koniec ojciec stwierdza: Nie wrócisz. Ja to wiem.

Kobieta wspomina oczy, „te oczy, twoje oczy”. Bywa, że jesteśmy uzależnieni od czyjegoś spojrzenia na sobie. Z czasem zaczyna nas to drażnić, albo oczy stają się przesycone widokiem, znudzone i szukające innego obiektu. Potem życie staje się pustką. Kobieta mówi także, że musi zapomnieć o monotonnych krokach, które doprowadzały ją ciągle w te same miejsca. Światła miasta przypominają tylko o braku namiętności. Konstatuje, że zaczynamy wierzyć w prawdę, gdy to, co nas porywa już nie żyje. 

Prawda jest względna, czasem prawdziwe jest tylko to, co chwilowe. Czasem lubimy karmić się iluzją, bo tak jest wygodnie, potrzebujemy nowych wrażeń, nowych wspomnień, przyjemności. Koniec zawsze oznacza to samo. Nic już nie będzie takie samo. Płatki róży nie zagrożą już rozkwitem. Koniec jest początkiem. Początkiem nowej drogi, na której otwieramy i zamykamy za sobą kolejne drzwi. Drogi, z której nie ma już powrotu. Jeśli raz wejdziesz na drogę poszukiwania ciągle nowych wspomnień – nie wrócisz, ja to wiem.

I see the stalker in your face, the secrets on your skin
I keep the wisdom that you need, the password that you want
I feel the stalker in your mind, the fire in your veins
No hope to be released

Covenant – Stalker