Wariant 3. Są kobiety Chinki, są Ukrainki, Niemki też są, Włoszki Hiszpanki; Greczynki i Węgierki. Nienawidzę ich wszystkich. Szwajcarki, Holenderki i Belgijki. Wszystkie są takie same. Rozpoznaję je w mig na każdym rogu ulicy choć każda mówi po polsku. Cierpię na schizofrenię paranoidalną mimo, iż nikt mi jej nie zdiagnozował. Idąc ulicą lubię przykozaczyć - prostuję ramiona, wyciągam się jak struna, wizualnie jestem zły - wyjmuję papierosy z ust palących papierosy małolatów. Jestem naprawdę zły - nie boisz się? Nawet nie wiesz jak umiem przykozaczyć! Taki z Ciebie kozak? Stań ze mną ramię w ramię, mnie naprawdę nic nie boli. Złamiesz mi nos? Powtarzam jeszcze raz: mnie nic nie boli. Chinka? Chinka jest dobra. Ukrainka? Ukrainki mają w sobie moc. Niemka? Niemki są najlepsze. Włoszka? Włoszką jest moja matka. Ma czarne włosy i nerwy ze stali. Chciałem jej zrobić krzywdę, ale zdążyła poprosić o pomoc sąsiadkę. Sąsiadko, sąsiadko, błagam cię, pomóż mi, mój syn to świr! Tak było. Odsiedziałem trzy lata. Teraz już nie jestem świrem. Znów kocham swoją matkę i biorę tabletki na uspokojenie. Bo dla mnie ona wciąż jest Włoszką, a nie jakąś Węgierką! Bo Węgierki są bystre, nie to co Szwajcarki...