ZUZIA 5
nigdy, na zawsze, a może?
z uśmiechem do tyłu i z ciężkim oddechem...
być może w czeluści lecz prawdy za mało,
by sprostać , by dążyć ,zajęty kabałą.
a jakże, bo czemóż, jakiego to dnia?
ty kąpiesz stulenie, ja cały we łzach...
że nigdy?, że koniec, a gdzie są początki?
na widok Twych ust ja tracę wciąż wątki...
i rzeźbę z kosmosu...-czy dotknąć mi kiedyś ?
podasz na tacy? krok w tył....
to kusi urokiem, choć wodą zmoczone, jakże spojżęć niewiaście gdy oczy zamglone...
a jednak spróbuje bo czuje , że warto,
krainy przemierzać, choć z myślą rozdartą.
nigdy, na zawsze, a może?
z uśmiechem do tyłu i z ciężkim oddechem...
być może w czeluści lecz prawdy za mało,
by sprostać , by dążyć ,zajęty kabałą.
a jakże, bo czemóż, jakiego to dnia?
ty kąpiesz stulenie, ja cały we łzach...
że nigdy?, że koniec, a gdzie są początki?
na widok Twych ust ja tracę wciąż wątki...
i rzeźbę z kosmosu...-czy dotknąć mi kiedyś ?
podasz na tacy? krok w tył....
to kusi urokiem, choć wodą zmoczone, jakże spojżęć niewiaście gdy oczy zamglone...
a jednak spróbuje bo czuje , że warto,
krainy przemierzać, choć z myślą rozdartą.