Patrz twarz namiętna jak z obrazu Boga, malarza wyjęta. Oczy toną w błękicie nasycają me wnętrze obficie. Te delikatne usta ulotne, pragnące opieki jakby nie mogły być samotne. Ciemny włos spowity wiatrem... och jakbym chciał być tym wiatrem. W powietrzu ciałem rysuje smukłą linię, na trwałe w mej pamięci szkic ten nie zginie. Niewiarygodnie piękna! Ale czy panienka?