Wariant 2. Spadłem z rusztowania. Czwarte piętro. Spadając w dół nic nie czułem. Po prostu spadałem dokąd nie uderzyłem ciałem o chodnik. Później leżałem w szpitalu na wznak. Nikt nie przyszedł. Ani właściciel budowy, ani ten który źle podkręcił śruby w rusztowaniu. Mój dalszy los nie jest zbyt ciekawy - publicystycznie nie ma o czym mówić - szybko doszedłem do siebie. Mam zniekształcone kolano na trzecią grupę inwalidzką i trochę niezborny błędnik - ale bez adekwatnych konsekwencji w dokumentacji. Najgorsze jest to, że żona przestała mnie kochać - trzęsą mi sie ręce i mówię niewyraźnie. Niedostatki staram się uzupełniać alkoholem i tabletkami. Na jakiś czas starcza - renesans uczuć - następnym razem wszystko ustaje. Później wszystko się powtarza ... i tak wokoło. Ostatecznie jedynie co mogę zrobić - najlepiej zapomnieć o sobie. To chyba jedyne i absolutnie najlepsze rozwiązanie.